Abraham stale powtarza: «gdyby znalazło się tam...». «Tam»: wewnątrz chorej rzeczywistości powinien znajdować się zalążek dobra, który może uzdrowić i przywrócić życie. 

 

Dwie ostatnie katechezy poświęciliśmy rozważaniom nad modlitwą jako powszechnym zjawiskiem (...). Natomiast dzisiaj chciałbym rozpocząć refleksję na ten temat, osadzoną w kontekście biblijnym. (…) Pierwszy przykład modlitwy da nam Abraham, wielki patriarcha, ojciec wszystkich wierzących.
(…) [18. rozdział Księgi Rodzaju] opowiada, że mieszkańcy Sodomy i Gomory stali się tak przewrotni, iż Bóg musiał interweniować, by zaprowadzić sprawiedliwość i powstrzymać zło przez zniszczenie tych miast. W tym momencie pojawia się Abraham ze swoją modlitwą wstawienniczą. Bóg postanawia wyjawić mu, co się dzieje, daje mu poznać powagę owego zła oraz jego straszliwe konsekwencje, ponieważ Abraham jest Jego wybrańcem, to on ma dać początek wielkiemu ludowi, a za jego pośrednictwem Boże błogosławieństwo dotrze do całego świata. Jego misja jest misją zbawienia, jest odpowiedzią na grzech, który zapanował w rzeczywistości człowieka. (…)
Abraham natychmiast pojmuje powagę problemu i mówi do Pana: «Czy zamierzasz wygubić sprawiedliwych wespół z bezbożnymi? Może w tym mieście jest pięćdziesięciu sprawiedliwych; czy także zniszczysz to miasto i nie przebaczysz mu przez wzgląd na owych pięćdziesięciu sprawiedliwych, którzy w nim mieszkają? O, nie dopuść do tego, aby zginęli sprawiedliwi z bezbożnymi, aby stało się sprawiedliwemu to samo, co bezbożnemu! O, nie dopuść do tego! Czyż Ten, który jest sędzią nad całą ziemią, mógłby postąpić niesprawiedliwie?». Tymi słowami Abraham z wielką odwagą przekonuje Boga, że należy uniknąć sądu doraźnego: jeśli miasto jest winne, to słuszną rzeczą jest skazanie go i nałożenie kary za jego przestępstwo, ale — twierdzi wielki patriarcha — ukaranie w jednakowy sposób wszystkich mieszkańców byłoby niesprawiedliwością. Jeśli w mieście są niewinni, nie można ich traktować tak jak winnych. Bóg, który jest sprawiedliwym sędzią, nie może w ten sposób postępować — słusznie mówi Bogu Abraham.
Jeśli jednakże odczytamy ten tekst z większą uwagą, uświadomimy sobie, że Abraham nie prosi tylko o ocalenie niewinnych, ale o coś poważniejszego i głębszego. Prosi o przebaczenie dla całego miasta i odwołuje się do sprawiedliwości Bożej: «Czy także zniszczysz to miasto i nie przebaczysz mu przez wzgląd na owych pięćdziesięciu sprawiedliwych, którzy w nim mieszkają?» (w. 24). Tym samym przedstawia nową ideę sprawiedliwości: nie ogranicza się ona do ukarania winnych, jak czynią ludzie, jest to sprawiedliwość inna, Boża, szuka dobra i je tworzy przez przebaczenie, które przemienia grzesznika, nawraca go i zbawia. (…) Myśl Abrahama, która wydaje się niemal paradoksalna, można by streścić następująco: oczywiście nie można traktować niewinnych tak samo jak winnych, byłoby to niesprawiedliwe, ale winnych trzeba traktować jak niewinnych, «uwznioślając» sprawiedliwość, ofiarując im możliwość zbawienia, jeśli bowiem złoczyńcy przyjmą Boże przebaczenie i wyznając winę, pozwolą się zbawić, nie będą więcej czynić zła, oni również staną się sprawiedliwi i już nie będzie potrzebna kara.
Taką prośbę o sprawiedliwość Abraham wyraża w swoim wstawiennictwie; ta prośba opiera się na pewności, że Pan jest miłosierny. Abraham nie prosi Boga o coś, co jest niezgodne z Jego istotą; kołacze do bramy Bożego serca, bo zna Jego prawdziwą wolę. (…) Zniszczenie Sodomy miało położyć kres złu panującemu w mieście, ale Abraham wie, że Bóg ma inne sposoby i środki, by powstrzymać szerzenie się zła. Spiralę grzechu przerywa przebaczenie, i w swoim dialogu z Bogiem Abraham do tego właśnie się odwołuje. A kiedy Pan zgadza się przebaczyć miastu, jeśli znajdzie w nim pięćdziesięciu sprawiedliwych, jego modlitwa wstawiennicza zaczyna zagłębiać się w bezkres Bożego miłosierdzia. Abrahamowi — jak pamiętamy — udaje się stopniowo zmniejszyć liczbę sprawiedliwych, potrzebnych do ocalenia miasta: jeśli nie będzie ich pięćdziesięciu, czy nie wystarczy czterdziestu pięciu, a potem coraz mniej, aż do dziesięciu; nie ustaje w błaganiu, którego natarczywość graniczy z zuchwalstwem: «gdyby znalazło się tam czterdziestu?... trzydziestu... dwudziestu... dziesięciu». Im mniejsza staje się liczba, tym bardziej się odsłania i objawia miłosierdzie Boga, który cierpliwie słucha modlitwy, przyjmuje ją i po każdym błaganiu powtarza: «przebaczę... nie zniszczę... nie dokonam...» .
I tak, dzięki wstawiennictwu Abrahama, Sodoma będzie mogła zostać ocalona, jeśli znajdzie się w niej tylko dziesięciu niewinnych. Taka jest potęga modlitwy. Dzieje się tak, bo we wstawiennictwie, w modlitwie do Boga o zbawienie innych objawia się i wyraża pragnienie zbawienia, jakie Bóg żywi zawsze w stosunku do grzesznego człowieka. Zła nie można bowiem akceptować; należy je wskazywać i niszczyć przez karę: taką właśnie funkcję miało zniszczenie Sodomy. Jednakże Pan nie chce śmierci człowieka występnego, lecz pragnie, by się nawrócił i żył (por. Ez 18, 23; 33, 11). On zawsze pragnie przebaczyć, zbawić, dać życie, zło przemienić w dobro. Otóż to właśnie Boże pragnienie staje się w modlitwie pragnieniem człowieka i wyraża się w słowach wstawiennictwa. Błagając, Abraham użycza woli Bożej swego głosu, ale także serca: pragnieniem Boga jest miłosierdzie, miłość i wola zbawienia, i to pragnienie Boże znalazło w Abrahamie i jego modlitwie możliwość objawienia się w sposób konkretny w historii ludzi, ażeby być tam, gdzie potrzebna jest łaska. Swoim głosem i modlitwą Abraham wyraża pragnienie Boga, którym nie jest zniszczenie, lecz ocalenie Sodomy, obdarzenie życiem nawróconego grzesznika.
Tego właśnie pragnie Pan, a Jego dialog z Abrahamem jest długim i jednoznacznym objawieniem Jego miłosiernej miłości. Potrzeba znalezienia w mieście ludzi sprawiedliwych staje się coraz mniej wygórowana i w końcu wystarczy dziesięciu, by ocalić wszystkich mieszkańców. Tekst nie mówi, z jakiego powodu Abraham zatrzymał się przy dziesięciu. Być może jest to liczba wskazująca na minimalną jednostkę wspólnotową (…). Chodzi w każdym razie o niewielką liczbę, małą cząstkę dobra, od którego można zacząć zbawianie wielkiego zła. Jednak nie znalazło się nawet dziesięciu sprawiedliwych w Sodomie i Gomorze, i miasta zostały zniszczone. Konieczność zniszczenia paradoksalnie poświadcza właśnie modlitwa wstawiennicza Abrahama. Ta modlitwa ukazała bowiem zbawczą wolę Boga: Pan gotów był przebaczyć, pragnął tego, ale miasta były zasklepione we wszechogarniającym i paraliżującym złu, i nie miały nawet paru niewinnych, na których by można się oprzeć, by zło przemienić w dobro. Taka jest bowiem droga zbawienia, o którą również prosił Abraham: doznać zbawienia nie znaczy po prostu uniknąć kary, lecz uwolnić się od zła, które jest w nas. To nie kara musi zostać wyeliminowana, lecz grzech, odrzucenie Boga i miłości, które pociąga za sobą karę. Prorok Jeremiasz powie do zbuntowanego ludu: «Twoja niegodziwość cię karze, a twoje niewierności cię osądzają. Wiedz zatem i przekonaj się, jak przewrotne i pełne goryczy jest to, że opuściłeś Pana, Boga swego» (Jr 2, 19). Od tego smutku i goryczy pragnie Pan ustrzec człowieka, uwalniając go od grzechu. Potrzebna jest więc wewnętrzna przemiana, jakiś zalążek dobra, początek, który pozwoli zło przekształcić w dobro, nienawiść w miłość, zemstę w przebaczenie. Dlatego w mieście muszą być sprawiedliwi, a Abraham stale powtarza: «gdyby znalazło się tam...». «Tam»: wewnątrz chorej rzeczywistości powinien znajdować się zalążek dobra, który może uzdrowić i przywrócić życie. To słowo skierowane jest także do nas: aby w naszych miastach znalazł się zalążek dobra; byśmy czynili wszystko, aby było nie tylko dziesięciu sprawiedliwych, by nasze miasta rzeczywiście mogły żyć i przeżyć i byśmy się uwolnili od tej wewnętrznej goryczy, którą jest brak Boga. W chorej rzeczywistości Sodomy i Gomory zabrakło tego zalążka dobra.
Lecz miłosierdzie Boga w dziejach Jego ludu staje się jeszcze większe. Jeśli do ocalenia Sodomy potrzeba było dziesięciu sprawiedliwych, prorok Jeremiasz powie w imieniu Wszechmogącego, że do ocalenia Jerozolimy wystarczy jeden sprawiedliwy: «Przebiegnijcie ulice Jeruzalem, zobaczcie, zbadajcie i przeszukajcie jej place, czy znajdziecie kogoś, czy będzie tam ktokolwiek, kto postępowałby sprawiedliwie, szukał prawdy, a przebaczę jej» (Jr 5, 1). Liczba jeszcze bardziej się zmniejszyła, Bóg okazuje jeszcze większą dobroć. Jednakże i to jeszcze nie wystarcza, przeobfite miłosierdzie Boże nie znajduje w odpowiedzi poszukiwanego dobra, i oblegana przez nieprzyjaciela Jerozolima pada. Bóg sam będzie musiał stać się owym sprawiedliwym. Oto tajemnica Wcielenia: On sam staje się człowiekiem, żeby był na pewno jeden sprawiedliwy. Sprawiedliwy będzie zawsze, ponieważ jest nim On: trzeba jednak, żeby sam Bóg stał się owym sprawiedliwym. Nieskończona i zadziwiająca miłość Boża objawi się w pełni, gdy Syn Boży stanie się człowiekiem, ostatecznym Sprawiedliwym, doskonałym niewinnym, który przyniesie zbawienie całemu światu, umierając na krzyżu, przebaczając i wstawiając się za tych, którzy «nie wiedzą, co czynią» (Łk 23, 34). Modlitwa każdego człowieka znajdzie wówczas swoją odpowiedź, każda nasza wstawiennicza prośba zostanie wówczas wysłuchana. (…)
Benedykt XVI, audiencja generalna, 18.05.2011

Ponieważ więc mamy do czynienia z Panem nieskończenie potężnym i nieskończenie bogatym - upomina nas św. Augustyn - nie prośmy Go o rzeczy małe i błahe, lecz prośmy Go o coś wielkiego. Gdyby kto prosił króla o mały pieniążek, o grosz, znieważyłby go. Przeciwnie się rzecz ma, gdy prosimy o coś znacznego. Oddajemy cześć miłosierdziu i hojności Boga, kiedy, widząc swa nędzę i że nie zasługujemy na żadne dobrodziejstwo, mimo to prosimy Go o łaski, ufni w Jego dobroć i wierność obietnicy, iż wysłucha każdego o cokolwiek by Go kto prosił: Cokolwiek zechcecie, prosić będziecie, i stanie się wam (J 15, 7).
Św. Alfons Maria Liguori, O modlitwie, Rozdział II, Punkt 4

          plik pdf   plik doc