Z żalem informjemy o śmierci śp. Beaty Mańturz, uczestniczki naszych spotkań i rekolekcji w 2014 r. Beata zmarła 19 września 2024 r. Bywała u nas czasami, ale pewnie pamiętamy, jak niespodziewanie uświetniła nasze spotkanie opłatkowe, przychodząc z wiolonczelą... Pamiętajmy o niej w modlitwie. Msza święta za śp. Beatę zostanie odprawiona w niedzielę 1 czerwca 2025 r, w kościele św. Rodziny na Zaciszu. Poniżej krótkie wspomnienie o niej jej przyjaciółki, Kasi.

"Była moją przyjaciółką, byłyśmy ze sobą bardzo zżyte; często spotykałyśmy się - imieniny, urodziny. Beata była bardzo oczytana, nieraz wymieniałyśmy się informacjami o tym, co która z nas aktualnie czyta. Beata oprócz studiów muzycznych kończyła też studia pedagogiczne, jako drugi kierunek. Miała świetny kontakt z dziećmi i młodzieżą, ponieważ z nimi pracowała, uczyła gry na wiolonczeli, przygotowała uczniów do konkursów, organizowała koncerty, np. z okazji Dnia Babci, czy koncerty kolędowe. Interesowała się tym, co młodzież aktualnie czyta. Tematem jej pracy magisterskiej były " Lektury szkolne gimnazjalistów"... Przeczytała całą serię książek Małgorzaty Musierowicz i poleciła mi ją. Lubiła też gotować, wkladala w to całe serce. Często chodziła do kościoła, również na neokatechumenat. Była związana z Kosciolem na Opaczewskiej, to była jej parafia. " Wyciągała" mnie na adoracje, na nabożeństwa majowe, czy na różaniec do tego kościoła, potem szłyśmy na spacer do Parku Szczęśliwickiego. Beata również opiekowała się osobami starszymi i chorymi, robiła im zakupy, gotowała dla nich. 
W kościele na Opaczewskiej organizowałyśmy wspólne mszę święte za nasze zmarłe Mamy, na 26 maja, a także za naszych zmarłych Tatusiow. Po mszy świętej szłysmy do cukierni - do Antolaka, która znajdowała się blisko kościoła. Chodziłyśmy na kremówki, na wuzetki, czasem na lody, Beata miała tam swój ulubiony stoliczek. Czasem też chodziłyśmy na duże zakupy do Hali na Banacha, Beata mi pokazywała wszystko, co najlepsze.
Byla świetnie zorganizowana, dla każdego miała czas. Pisała do nas długie maile i smsy, piękna polszczyzną. Była bardzo solidna, pracowita i uczynna, bardzo otwarta na ludzi. Wspierała mnie psychicznie w czasie wojny rosyjsko-ukraińskiej, której nie umiałam udźwignąć. Dużo moglam jej powiedzieć. Do dzisiaj mam smsy z 2022 dotyczące wojny, które jej wysyłałam, i które ona mi przysyłała. Beata zainspirowała mnie do pomocy Ukrainie. Mówiła mi, że widziala filmiki o rannych żołnierzach, którzy leżeli w szpitalu. Te filmiki wyzwalały pragnienie pomocy. Bardzo interesowała się też sytuacją polityczną Polski, zwłaszcza po ostatnich wyborach.  
Beata dużo myślała o innych, pomagała ludziom, ale dbała też o własne zdrowie, chodziła wcześnie spać, w przeciwieństwie do mnie (ja wracałam bardzo późno z pracy i wtedy dopiero dzień się zaczynał). Chodzila na gimnastykę, ćwiczyła. Ja nie miałam czasu na te rzeczy, cwiczyłam, ale na fortepianie. Ona martwiła się o mnie. Pamiętam, jak przeżywałam śmierć jej Rodziców, najpierw Taty, potem Mamy. I Beata odeszła zaraz za Rodzicami. Bardzo mi jej brakuje. Straciłam przyjaciółkę. Mogę się tylko pocieszać, że Beata jest już w Niebie, ponieważ dojrzała juz do Nieba." 
 
Katarzyna Pieńkowska