On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej (Flp 2, 6-8).


«Błogosławiony (...), który przychodzi w imię Pańskie» (Łk 19, 38), wołał radośnie tłum w Jerozolimie, witając Jezusa. (…) Jednak dzisiejsza liturgia poucza nas, że Pan nie zbawił nas przez tryumfalny wjazd czy za pomocą wielkich cudów. Apostoł Paweł — w drugim czytaniu — dwoma czasownikami podsumowuje proces odkupienia: «ogołocił» i «uniżył» samego siebie (Flp 2, 7. 8). Te dwa czasowniki mówią nam, jak daleko posunęła się miłość Boga do nas. Jezus ogołocił samego siebie: wyrzekł się chwały Syna Bożego i stał się Synem człowieczym, aby we wszystkim solidaryzować się z nami, grzesznikami — On, który jest bez grzechu. Nie tylko — żył wśród nas w «kondycji sługi» (por. w. 7): nie króla, nie księcia, ale sługi. A zatem uniżył się, a otchłań Jego uniżenia, które pokazuje nam Wielki Tydzień, zdaje się nie mieć dna.
Pierwszym gestem tej miłości «do końca» (J 13, 1) jest umycie nóg. «Pan i Nauczyciel» (J 13, 14) pochyla się do stóp uczniów, tak jak robili to tylko służący. Pokazał nam na przykładzie, że potrzebujemy, aby nas dosięgła Jego miłość, która pochyla się nad nami; nie możemy się bez niej obejść, nie możemy kochać, nie pozwoliwszy, by najpierw On nas umiłował, nie doświadczywszy Jego zadziwiającej czułości i jeżeli nie zaakceptujemy tego, że prawdziwa miłość polega na konkretnej służbie.
Ale to jest dopiero początek. Upokorzenie, jakiego zaznaje Jezus, przybiera krańcową postać w męce: zostaje sprzedany za trzydzieści srebrników i zdradzony pocałunkiem przez ucznia, którego wybrał i nazwał przyjacielem. Prawie wszyscy inni uciekają i Go opuszczają; Piotr zapiera się Go trzy razy na dziedzińcu świątyni. Upokorzony w duchu przez drwiny, obelgi i oplwanie, cierpi w ciele okrutną przemoc — ciosy, biczowanie i korona z cierni sprawiają, że Jego wygląd jest nie do poznania. Zaznaje także zniesławienia i niesłusznego wyroku władz, religijnych i politycznych — został uczyniony grzechem i uznany za niesprawiedliwego. Piłat później posyła Go do Heroda, a ten odsyła Go do rzymskiego namiestnika; podczas gdy odmawia się Mu wszelkiej sprawiedliwości, Jezus na własnej skórze doświadcza także obojętności, gdyż nikt nie chce wziąć na siebie odpowiedzialności za Jego los. I myślę o bardzo wielu ludziach, o bardzo wielu zepchniętych na margines, o wielu uchodźcach, o wielu uciekinierach, o tych, za których los wielu ludzi nie chce wziąć odpowiedzialności. Tłum, który nie tak dawno radośnie wykrzykiwał na Jego cześć, przemienia pochwały w krzyk oskarżenia i woli nawet, aby zamiast Niego uwolniono zabójcę. I tak dochodzi do śmierci na krzyżu, najbardziej bolesnej i hańbiącej, przeznaczonej dla zdrajców, dla niewolników i dla najgorszych zbrodniarzy. Samotność, zniesławienie i ból nie są jeszcze szczytem Jego ogołocenia. Aby być we wszystkim solidarny z nami, na krzyżu doświadcza także tajemniczego opuszczenia ze strony Ojca. W tym opuszczeniu jednak modli się i się zawierza: «Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego» (Łk 23, 46). Zawieszony na narzędziu kaźni, oprócz wyszydzania doświadcza ostatniej pokusy: jest prowokowany do tego, aby zszedł z krzyża, pokonał zło siłą i ukazał oblicze Boga możnego i niezwyciężonego. Jezus natomiast właśnie tam, w szczytowym momencie unicestwienia, objawia prawdziwe oblicze Boga, którym jest miłosierdzie. Przebacza swoim oprawcom, którzy Go ukrzyżowali, otwiera bramę raju skruszonemu łotrowi i porusza serce setnika. Jeżeli niezmierna jest tajemnica zła, to nieskończona jest rzeczywistość Miłości, która je przeniknęła, docierając aż do grobu i do piekieł, biorąc na siebie całe nasze cierpienie, aby je odkupić, wnosząc światło w mroki, życie w śmierć, miłość w nienawiść.
Może wydawać się nam bardzo odległy sposób postępowania Boga, który dla nas się unicestwił, podczas gdy nam wydaje się trudne zapomnienie choćby odrobinę o sobie. On przychodzi nas zbawić; jesteśmy wzywani do wybrania Jego drogi — drogi służby, daru, zapomnienia o sobie. Możemy wejść na tę drogę, zatrzymując się w tych dniach, by patrzeć na krzyż — jest on «katedrą Boga». Zachęcam was, abyście w tym tygodniu często patrzyli na tę «katedrę Boga», aby uczyć się miłości pokornej, która zbawia i daje życie, żeby rezygnować z egoizmu, dążenia do władzy i sławy. Przez swoje uniżenie Jezus zachęca nas do pójścia Jego drogą. Skierujmy spojrzenie na Niego, prośmy o łaskę, abyśmy zrozumieli przynajmniej odrobinę z tej tajemnicy Jego uniżenia się dla nas; i tak, w milczeniu, kontemplujmy tajemnicę tego Tygodnia.

Homilia Ojca Świętego Franciszka w Niedzielę Palmową 20.03.2016


W Ukrzyżowaniu mogą wierzący ujrzeć znaczenie owej wyroczni, znaczenie wybrania; nie przywileje i potęga dla siebie, tylko służba dla innych. W Nim widzimy, jaki jest sens historii wybrania, jaki jest prawdziwy sens królowania, które zawsze chciało być przedstawicielstwem, "reprezentacją". "Reprezentować" - to znaczy: stawać za innych, zastępując ich - nabiera teraz odmiennego znaczenia. Do Niego, zupełnie pokonanego, który wisząc na szubienicy, nie miał pod nogami ani kawałka ziemi, a o którego szatę ciągnięto losy, którego sam Bóg, jak się zdawało, opuścił - właśnie do Niego odnosi się zapowiedź: "Tyś Synem moim, dziś - na tym miejscu - ja Cię zrodziłem. Żądaj ode mnie, a dam Ci narody w dziedzictwo i krańce ziemi w posiadanie Twoje". (…) Okazuje się zarazem, że idea króla, która w ten sposób zostaje przeniesiona na Jezusa poprzez tytuł Syna, łączy się z ideą sługi. Jako król jest On sługą, a jako sługa Boży jest królem. To zasadnicze dla wiary w Chrystusa wzajemne przenikanie się zostało w Starym Testamencie przygotowane rzeczowo, a w greckim tłumaczeniu także językowo. Wyraz pais, którym nazywa on sługę Bożego, może też oznaczać dziecko; w świetle wydarzenia Chrystusowego to podwójne znaczenie musiało wskazywać na wewnętrzną tożsamość jednego i drugiego u Jezusa. To, co stąd wynika, że jedno przechodzi w drugie: syn i sługa, panowanie i służba, oznacza zupełnie nową interpretację pojęcia królestwa i synostwa, a najwspanialsze sformułowanie znalazło w Liście do Filipian (2, 5-11), a więc w tekście, który wyrósł jeszcze całkowicie na gruncie chrześcijaństwa palestyńskiego. Św. Paweł powołuje się tu na zasadniczy przykład postawy Jezusa Chrystusa, który istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby być na równi z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi. Wyraz evacuatio, jaki tu stosuje tekst łaciński, wskazuje na zupełne ogołocenie, na to, że Chrystus zrezygnował z życia dla siebie na rzecz czystego oddania się. Lecz właśnie dlatego, jak mówi tekst dalej, stał się On Panem wszystkiego, całego Kosmosu. Przed Nim ma się ugiąć każde kolano, co ma oznaczać akt i ryt poddania, należny jedynie prawdziwemu królowi. Stawszy się dobrowolnie posłusznym, okazał się prawdziwie panującym. Ten, który uniżył się tak, że się zupełnie ogołocił, jest właśnie przez to władcą świata. Ukazuje się tu znowu z innego punktu widzenia to, do czego doszliśmy w naszych rozważaniach o trójjedynym Bogu: ten, który nie istnieje sam dla siebie, tylko jest czystą relacją, utożsamia się z tym, co jest absolutne, i tak staje się Panem. Pan, przed którym zgina się każde kolano, jest Barankiem zabitym, przedstawia egzystencję będącą czystym aktem, czystą egzystencją "dla drugich".


Joseph Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo, s.87n

plik pdf