Jakie miejsce zajmuje właściwie krzyż w wierze w Jezusa jako Chrystusa? (...) Wielu chrześcijanom, a zwłaszcza tym, którzy niedokładnie znają swą wiarę, wydaje się, jakoby krzyż należało rozumieć w ramach pewnego mechanizmu naruszonego i przywróconego prawa. Miałaby to być forma, w jakiej nieskończenie obrażona sprawiedliwość Boga została przejednana przez nieskończonej wartości zadośćuczynienie. (...) Na podstawie niektórych pobożnych tekstów nasuwa się wyobrażenie, że chrześcijańska wiara w krzyż przedstawia sobie tak surowo sprawiedliwego Boga, iż wymagał złożenia w ofierze człowieka, złożenia w ofierze własnego Syna. I ze zgrozą odwracamy się od sprawiedliwości, której ponury gniew czyni niewiarygodnym posłannictwo miłości.


Obraz ten, choć tak bardzo rozpowszechniony, jest zupełnie fałszywy. W Biblii pojawia się krzyż nie jako składnik mechanizmu obrażonego prawa, lecz wprost przeciwnie, występuje jako wyraz najwyższej miłości, która całkowicie się oddaje; jako zdarzenie, w którym ktoś jest tym, co czyni, a czyni to, czym jest; jako wyraz życia oddanego całkowicie dla drugich. Gdy przyjrzymy się dokładniej, to teologia krzyża w Piśmie Świętym wyraża prawdziwą rewolucję w porównaniu do wyobrażeń o zadośćuczynieniu i odkupieniu w poza-chrześcijańskiej historii religii – przy czym oczywiście nie można zaprzeczyć, że w późniejszej świadomości chrześcijańskiej rewolucja ta została w wysokim stopniu zneutralizowana i rzadko uznawano jej znaczenie. W religiach świata zadośćuczynienie oznacza zwykle przywrócenie naruszonego związku z Bogiem za pomocą pokutnych uczynków. Prawie wszystkie religie obracają się wokół problemu zadośćuczynienia; powstają z poczucia winy wobec Boga i wyrażają usiłowanie, by to poczucie winy usunąć, winę przezwyciężyć przez spełnienie uczynków pokutnych Bogu w ofierze. Zadośćuczynienie, którym ludzie starają się przejednać bóstwo i usposobić je przychylnie, stanowi centralny punkt historii religii. W Nowym Testamencie sprawa przedstawia się wprost przeciwnie. Nie człowiek przychodzi do Boga i przynosi Mu dar pojednawczy, tylko Bóg przychodzi do człowieka, by mu dawać. Z inicjatywy potęgi swej miłości przywraca naruszone prawo, usprawiedliwiając w swym stwórczym miłosierdziu niesprawiedliwego człowieka, przywracając życie umarłemu. Jego sprawiedliwość jest łaską; jest ona czynną sprawiedliwością, która naprawia nieprawość człowieka, czyni go prawym. (...) Nowy Testament nie mówi, że ludzie pojednali się z Bogiem, tak jak właściwie powinni byśmy oczekiwać, gdyż ludzie zawinili, a nie Bóg. Nowy Testament mówi raczej: "W Chrystusie Bóg jednał ze sobą świat" (2 Kor 5, 19). Jest to naprawdę coś niesłychanego, nowego - punkt wyjścia chrześcijańskiej egzystencji i centrum nowotestamentalnej teologii krzyża. Bóg nie czeka, aby winowajcy przyszli i pojednali się z Nim, On sam wychodzi naprzeciw nich i jedna się z nimi. (...)
Zgodnie z tym krzyż ukazuje się w Nowym Testamencie przede wszystkim jako dążenie z góry ku dołowi. (...) Przez ten zwrot w idei zadośćuczynienia, a zatem także w ogóle w religii, otrzymuje nowy kierunek w chrześcijaństwie także kult i cała egzystencja. Wielbienie wyraża się w chrześcijaństwie przede wszystkim w dziękczynnym przyjęciu boskiego zbawienia. Główna forma kultu chrześcijańskiego nazywa się więc słusznie Eucharystią, dziękczynieniem. W kulcie tym ludzie nie przynoszą Bogu tego, co sami dokonali; kult ten polega raczej na tym, iż człowiek pozwala się obdarować; nie sławimy Boga przez to, że, jak się nam wydaje, dajemy Mu ze swego – jakby to nie była zawsze Jego własność! – tylko przez to, że pozwalamy, by nam dał to, co jest Jego własnością, i że przez to uznajemy Go za jedynego Pana. Wielbimy Go, przekreślając fikcję, że istnieje dziedzina, w której możemy stanąć wobec Niego jako samodzielni partnerzy, podczas gdy prawdziwie tylko z Nim i przez Niego w ogóle możemy istnieć. Chrześcijańska ofiara polega nie na darowaniu czegoś, czego by Bóg bez nas nie posiadał, tylko na tym, żebyśmy całkowicie przyjmowali i pozwolili Mu się całkowicie wziąć. Pozwolić Bogu, by w nas działał - oto jest chrześcijańska ofiara.
(...) Znajdujemy tu prawdziwą podstawę głęboko pomyślanego nabożeństwa do Męki Pańskiej. Widzimy, że nabożeństwo to łączy się z duchowością apostolską i że duch apostolstwa, służba dla człowieka i świata przeniknięte są najgłębszą mistyką chrześcijańską i chrześcijańską pobożnością krzyża. Jedno nie sprzeciwia się drugiemu, a w swej głębi jedno żyje drugim. Widać stąd, że w krzyżu nie chodzi o sumę cierpień fizycznych, jakoby zbawcza wartość męki polegała na możliwie największej sumie cierpień. Jakżeby Bóg mógł cieszyć się męką swego stworzenia, czy nawet swego Syna, albo widzieć w nich jakąś wartość, za którą można by uzyskać pojednanie? Nie myśli tak ani Biblia, ani wiara chrześcijańska. Nie liczy się samo cierpienie jako takie, tylko siła miłości, która tak rozszerza egzystencję, że łączy dalekie z bliskim, nawiązuje stosunek między człowiekiem w opuszczeniu przez Boga a Bogiem. Tylko miłość nadaje cierpieniu właściwy kierunek i znaczenie. Gdyby było inaczej, to oprawców przy ukrzyżowaniu należałoby uważać za kapłanów; składaliby ofiarę ci, którzy spowodowali cierpienie. Ale ponieważ nie o to chodziło, tylko o to wewnętrzne nastawienie, które to cierpienie dźwiga i napełnia, przeto nie oni, tylko Jezus był kapłanem, który w swym ciele połączył na nowo oba rozdarte końce świata (Ef 2, 13). Właściwie mamy tu już odpowiedź na pytanie, od którego wyszliśmy, mianowicie, czy nie jest rzeczą niegodną pojęcia Boga wyobrażać sobie Boga jako kogoś, kto żąda zamordowania swego Syna, by ułagodzić swój gniew. Na takie pytanie można tylko odpowiedzieć: rzeczywiście, nie wolno w ten sposób myśleć o Bogu. (...) Odwrotnie bowiem, Nowy Testament mówi o Bogu, który chciał w Chrystusie stać się Omegą - ostatnią literą - w alfabecie stworzenia. Nowy Testament mówi o Bogu, który sam jest aktem miłości, czystym "dla", i dlatego z konieczności przyjmuje incognito najnędzniejszego robaka (Ps 22 [21], 7). Mówi o Bogu, który utożsamia się ze swym stworzeniem i w tym contineri a minimo, przez to, że pozwolił się ująć i uległ przemocy tego, co najniższe, wykazuje ów "nadmiar", okazuje się Bogiem.
Krzyż jest objawieniem. Nie objawia czegokolwiek, objawia Boga i człowieka. Odsłania, kim jest Bóg i jaki jest człowiek. W greckiej filozofii mieści się dziwne przeczucie tego; jest nim obraz Platona, który przedstawia ukrzyżowanego sprawiedliwego. W swym dziele Państwo wielki filozof pyta, jak powinno się powodzić na tym świecie człowiekowi sprawiedliwemu. I dochodzi do wniosku, że sprawiedliwość człowieka dopiero wtedy jest doskonała i wypróbowana, gdy człowiek ten weźmie na siebie pozór niesprawiedliwości, dopiero wtedy bowiem okaże się, że nie liczy się ze zdaniem ludzi, tylko chodzi mu jedynie o samą sprawiedliwość. (...) A nawet nie waha się Platon napisać: "powiedzą zatem, że sprawiedliwy w tych okolicznościach zostanie ubiczowany, torturowany, związany, że wypalą mu oczy i że wreszcie po tych wszystkich mękach zostanie ukrzyżowany". Tekst ten, napisany 400 lat przed Chrystusem, zawsze głęboko wzruszy chrześcijanina. Głęboka myśl filozoficzna przeczuwa, że doskonale sprawiedliwy musi być na tym świecie sprawiedliwym ukrzyżowanym, przeczuwa niejako coś z owego objawienia, które się dokonało na krzyżu. Doskonale sprawiedliwy człowiek, który się pojawił i został ukrzyżowany, przez sąd na śmierć wydany, objawia z całą bezwzględnością, jaki jest człowiek: taki jesteś człowieku, że nie możesz znieść sprawiedliwego; że ten, kto kocha, uważany jest za głupca, bije się go i odpycha. Taki jesteś, bo sam będąc niesprawiedliwym, potrzebujesz niejako niesprawiedliwości innych, by czuć się usprawiedliwionym i dlatego nie chcesz nic wiedzieć o sprawiedliwym, który niejako odbiera ci możność usprawiedliwienia się. Taki jesteś. Św. Jan streścił to w słowach Piłata: Ecce homo - oto człowiek, co znaczy zasadniczo, oto, jaki jest człowiek. To jest człowiek. Prawdą człowieka jest, że nie ma w nim prawdy. Słowa psalmu (Ps 116 [115], 11), że "zawodny wszelki człowiek", że mija się z prawdą, odsłaniają prawdę o człowieku. Prawdą o człowieku jest to, że nieustannie potyka się na prawdzie; toteż sprawiedliwy Ukrzyżowany jest dla niego zwierciadłem, w którym może ujrzeć swój obraz bez osłonek. Ale krzyż objawia nie tylko człowieka, objawia także Boga. Bóg jest taki, że utożsamia się z człowiekiem aż do samego dna, że sądząc, ratuje go. W głębi upadku człowieka objawia się niewyczerpana głębia miłości Bożej. A zatem krzyż jest naprawdę centrum objawienia, objawienia, które nie przedstawia jakichś nowych, nie znanych dotąd twierdzeń, ale objawia nas samych, objawiając nas przed Bogiem i Boga pośród nas.
Joseph Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo, II.2, Znak 2006, s.295-298, 306-308)

Plik pdf